Jesteśmy w finale, bo uwierzyliśmy trenerowi
„To był wielki mecz w naszym wykonaniu. Jestem bardzo dumny z zespołu, a trzeba pamiętać, że graliśmy dzisiaj bez naszego najlepszego strzelca Tevina Browna. Poza tym przez cały sezon mieliśmy problemy z urazami, ja także byłem kontuzjowany. Przed spotkaniem trener Wojciech Kamiński powiedział nam, że wszystko jest możliwie, tylko musimy w to uwierzyć. I my mu uwierzyliśmy. Bardzo chcieliśmy wygrać i jesteśmy w finale" – powiedział Lacomte, który z dorobkiem 24 punktów był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu.
Lublinianie wyrównali najlepsze osiągnięcie klubu, który w 2020 roku był drugi. Z powodu pandemii koronawirusa tamten sezon został jednak przerwany i nie rozegrano fazy play off.
„To nasz ogromny sukces. Dwa pierwsze półfinałowe spotkania były jednostronne, ale trzy kolejne bardzo zacięte i na szczęście koszykarscy bogowie byli po naszej stronie. Tak, powiedziałem dzisiaj zawodnikom, że muszą wierzyć, bo to jeden mecz, a nie cała seria, a do takiego decydującego spotkania zupełnie inaczej się podchodzi” – zauważył szkoleniowiec Startu.
W sobotniej konfrontacji w Sopocie w powodów osobistych zabrakło najlepszego strzelca gości - Browna, który zdobywa średnio 16,4 punktu na mecz.
„Po pierwszym półfinałowym spotkaniu Brown zakomunikował nam, że będzie musiał wyjechać na kilka dni do domu, jednak nie wiedział, kiedy to dokładnie nastąpi. Przed czwartym meczem podał dokładny termin, dlatego robiliśmy wszystko, aby nie dopuścić do piątej potyczki. Nie udało się, ale dzisiaj poradziliśmy sobie bez niego. Tevin ma w poniedziałek wrócić do Lublina” – tłumaczył Kamiński.
A w poniedziałek o godz. 20.40 w inauguracyjnym spotkaniu finału play off, który toczyć się będzie do czterech zwycięstw, lublinianie podejmą Legię Warszawa.
„Szkoda, że nie jestem odpowiedzialny za terminarz, bo na pewno ułożyłbym go inaczej. W play off rozegraliśmy już 10 meczów, w niedzielę nad ranem będziemy w domu, mamy zaledwie jeden dzień odpoczynku i od razu musimy przystąpić do batalii o złoty medal” – dodał trener ekipy z Lublina.
51-letni szkoleniowiec po raz trzeci doprowadził zespół do finału. Wcześniej dokonał tej sztuki z Rosą Radom (2016) oraz Legią (2022), ale nie miał jeszcze okazji fetować mistrzowskiego tytułu.
„Prezes Jarosław Jankowski miał nosa. Razem nie mogliśmy zdobyć mistrzostwa Polski, dlatego musiał mnie zwolnić z Legii, aby jeden z nas cieszył się niebawem ze złotego medalu” – skomentował z uśmiechem Kamiński.
Broniący tytułu koszykarze Trefla w fatalnym stylu rozpoczęli decydującego spotkanie ze Startem. W czwartej minucie przegrywali bowiem 0:11.
„To dla mnie niepojęte, że mecz o życie rozpoczynamy tak źle. Zresztą w żadnym sezonie nie mieliśmy tylu wewnętrznych spotkań, podczas których tłumaczyliśmy sobie, jak należy podchodzić do meczów. Ale to nie przynosiło efektu, bo mieliśmy duży problem, aby zagrać dwa kolejne dobre spotkania. Po rundzie zasadniczej zajęliśmy drugie miejsce, jednak tylko momentami nasza gra wyglądała tak, jakbyśmy chcieli” – ocenił Jakub Schenk.
Rozgrywający gospodarzy, który w sobotę zdobył 28 punktów (trafił 7 z 10 prób za trzy punkty) uznał, że rezultat półfinałowej rywalizacji to dobre odzwierciedlenie całego sezonu.
„Start w tej serii wygrał z nami zasłużenie. Rywale byli od nas lepsi, a bilans całych rozgrywek w postaci pięciu zwycięstw i dwóch porażek nie jest dziełem przypadku. Ten zespół ewidentnie nam nie leżał, nie byliśmy w stanie poradzić sobie z jego atakiem, a zwłaszcza z grą jeden na jednego” – podsumował 31-letni rozgrywający.
Sopocianie zmierzą się teraz z Anwilem, a stawką będzie brązowy medal. Pierwsze spotkanie rozegrają we wtorek o godz. 17.30 we własnej hali, rewanż zaplanowano na piątek o godz. 20.30 we Włocławku.(PAP)
md/ pp/
